02.03 2017

Vitriol


Nigdy, ale to nigdy nie zrozumiem, czym James Blunt zasłużył sobie na taką pogardę brytyjskich krytyków oraz wielu ludzi uważających się za znawców muzyki. Na szczęście na piątkowym koncercie na Torwarze wszyscy mieliśmy w nosie cały ten wylewany w mediach vitriol /ˈvɪt.ri.əl/ i po prostu daliśmy się porwać rewelacyjnej atmosferze.

Vitriol to nazwa stężonego kwasu siarkowego, ale o tym dowiedziałam się od słuchacza Grzegorza w drugiej kolejności. Może dlatego, że nie jestem miłośniczką chemii, za to lubię sobie poczytać to i owo w internecie, słowo poznałam pierwotnie w znaczeniu „zjadliwa krytyka”. Często pojawia się ono w towarzystwie venom /ˈvenəm/, czyli jadu, oba przyjmują też postać przymiotników, tj. vitriolic i venomous. W tej „żrącej” gromadce występuje jeszcze acerbic /əˈsɜː.bɪk/ (zgryźliwy lub cierpki).

Breaking news: Ciotka Marta, która tak jak i ja należy do najwierniejszych fanek Jamesa, doniosła mi, że odnosi wrażenie, jakoby w Wielkiej Brytanii medialne widowisko pt: „Wszyscy śmiejemy się z Jamesa Blunta” zwolniło obroty. James zresztą z dużym humorem mierzy się ze swoimi przeciwnikami, w zeszłym roku został okrzyknięty mistrzem ciętych ripost na Twitterze (tutaj jeden z wielu artykułów z dowodami).

 

P.S. Tak, cały ten wpis to tylko pretekst do pochwalenia się kubkiem, o którym od dawna marzyłam, a po zobaczeniu którego kolega zawyrokował „Co za cepeliarz ten Blunt!” A nie mówiłam? Vitriol & venom everywhere!

 

 

Autorka postu: Ewelina Hanyż – lektorka Archibalda

Autor postu: Blog Archibalda -