27.08 2014

Booze


Wymyśliłam sobie, że koniec wakacji należy uhonorować na blogu alkoholem, czyli booze. Okazja do zrobienia leksykalnej burzy mózgów nadarzyła się idealna, bo w Warszawie gościł akurat Dyson, mąż ciotki Marty, mojej London-based przyjaciółki, o której już nie raz wspominałam. Wujek ambitnie wywiązał się z zadania, ale że przy okazji we downed some beers, to następnego dnia miałam problem z odtworzeniem słownictwa. Dyson w międzyczasie wyleciał z Polski, ale na szczęście na jego miejsce przybył z UK brat ciotki, Michał i wspólnie udało im się odtworzyć część kolekcji. Dla mnie nowością było wyrażenie to have a cheeky pint / drink / one, czyli wyjście na drinka w tygodniu,  kiedy tak naprawdę powinno się unikać alkoholu ze względu na pracę. Oprócz tego mamy całą serię zamienników to get drunkto get trolleyedto get hammeredto get smashed, to get pissed oraz to be drunk: to be fuck facedto be off one’s face.

Zbiegiem okoliczności kilka dni temu natknęłam się na artykuł, który zdawał się dowodzić, że hair of the dog, czyli klin, faktycznie może być skutecznym remedium na kaca. Aby kac był naszym jedynym problemem następnego dnia, pilnujmy swoich szklanek i kieliszków, żeby uniknąć drink spiking,  czyli „doprawienia”  ich zawartości substancją odurzającą. W Wielkiej Brytanii jest to zazwyczaj rohypnol, lek stosowany w zaburzeniach snu, do którego odniesienia można często usłyszeć w mniej lub bardziej udanych żartach.

P.S. Akronim ze zdjęcia, często używany w zaproszeniach na imprezy, oznacza bring your own beer / bottle / booze.

Autor postu: Blog Archibalda -