Cry me a river
Nierzadko zdarza się, że pierwszy dzień po weekendzie woła o pomstę do nieba, jakby ktoś klątwę rzucił na akurat ten czas w tygodniu. Wielce mnie to zastanawia, bo przecież każdy inny dzień nie jest wcale gorszy od takiego poniedziałku, ale wydaje się, że ten dzień miał po prostu pecha i podpał losowi na dobre i chyba dlatego w słowniku jest pełen arsenał utyskiwań, krzyków i wrzasków na najgorszy dzień tygodnia.
Cry, bo o tym będzie dzisiaj mowa, to nie tylko płakać czy szlochać, ale też m.in. krzyczeć lub wołać.
Cry jako czasownik na poniedziałek prezentuje się wyśmienicie. Pod ręką mamy pół tuzina użyć, aby opisać chociażby kilka poniedziałkowych stanów.
cry into one’s beer– użalać się nad sobą;
cry crocodile tears– wylewać krokodyle łzy;
cry out against sth– głośno sprzeciwiać się czemuś;
cry oneself to sleep– zasypiać z płaczem;
cry sb down– zakrzyczeć kogoś;
cry over spilt milk– rozpaczać nad rozlanym mlekiem;
Jest też be a far cry from czyli być dalekim od lub bardzo różnić się, co też nierzadko się przydaje w walce z poniedziałkową chandrą. Choć, przyznam się, czasem mam wrażenie, że te całe larum z początkiem tygodnia to nic innego jak…
- cry me a river – said sarcastically to someone whose whining or complaints fall on unsympathetic ears.
Autor wpisu: Maciek Trzeciak
zdjęcie: https://unsplash.com/photos/iNsKPCS-Z5g