O polskich Kubotach na drugim końcu świata.
Gdybyście hipotetycznie wybierali się na letnie wakacje gdzieś daleko, gdzie lato w pełni, koniecznie pamiętajcie o spakowaniu klapek. Przydadzą się na plaży, choć sprawią trochę problemów językowych. Nawet tak prosty zdaje się element ubioru może być świetnym dowodem na różnorodność języka angielskiego.
Klapki to przecież kawałek gumowej podeszwy i pasek. Nie mam tu oczywiście na myśli słynnych Kubotów, ale prawdziwe klapki. Tym czym dla obuwia sportowego są adidasy, tym na całym świecie dla klapek są występujące w tysiącach wzorów i znane również z kolorowych stoisk w Polsce produkty firmy Havaianas. Dla światowych liderów w produkcji klapek ich produkt to flip-flops – klapki, które swoją angielską nazwę wzięły od charakterystycznego odgłosu. Jednak ta nazwa jakoś nieszczególnie przyjęła się w miejscach, gdzie używa się takich produktów częściej niż w Polsce.
Jeśli spakujecie swoje flip-flops do walizki w Polsce i wsiądziecie do samolotu lecącego do Australii, w magiczny sposób plażowe obuwie zmieni się na thongs. Żródła słowa thong trzeba szukać w podobieństwie paska naszych flip-flops do podobnie wąskiego paska stringów. Oto praktyczni Australijczycy stwierdzili, że lepiej opisać przedmiot w sposób wizualny niż dźwiękowy.
Jeśli uznacie, że fantastyczne oceaniczne plaże Australii to jednak coś zbyt banalnego i za blisko Polski, żeby pochwalić się znajomym, możecie polecieć ze swoimi klapkami jeszcze dalej, do Nowej Zelandii. Tam już jednak nie próbujcie używać thongs, ani jeśli o nich zapomnicie, pytać w sklepach o wasz rozmiar. Dla mieszkańców Nowej Zelandii klapki to jandals. Słowo, które praktyczni wyspiarze stworzyli łącząc sandals z Japan. W ten sposób zbliżyli się do używanej czasem w Polsce nazwy japonki.
Thongs i jandals to słowa mocno osadzone w kulturze Australii i Nowej Zelandii. Ta ostatnia jest małym krajem, ale dla Australii wspomniany już światowy lider w produkcji klapek – firma Havaianas zmieniła opakowania i nazwy produktów – tam nie sprzedają swoich flip-flops, tylko te same thongs. To coś na kształt pomysłu, żeby Nike w Polsce opisywał swoje najnowsze modele jako adidasy Air Jordan marki Nike do gry w koszykówkę.
Nowozelandzkie jandals to nie żaden plażowy żargon. Kiedy Ed Sheeran opowiedział w jednym z wywiadów, że chciałby przeprowadzić się do Nowej Zelandii na stałe, za pośrednictwem filmu na Youtube postanowiła odpowiedzieć mu pani Premier Nowej Zelandii. Wspomniała, że jeśli Sheeran nie lubi popularnych w Nowej Zelandii słodyczy – pinapple lumps, czyli kawałków suszonego ananasa (lub galaretki ananasowej w tańszej wersji) w czekoladzie i jeśli nie jest gotowy na noszenie jandals w nawet dość formalnych sytuacjach, to nie nadaje się na Nowozelandczyka. Do jandals szybko bym się przyzwyczaił, jednak pinapple lumps to nie są moje ulubione słodycze, więc na klasycznego Kiwi (mieszkańcy Nowej Zelandii sami tak siebie nazywają) się nie nadaję. Jednak politykom tego kraju gratuluję dystansu do siebie, niepodobnego do żadnego innego akcentu i dobrego marketingu ich pięknego kraju. Obejrzyjcie koniecznie zdalny dialog Eda Sheerana z Jacindą Arden tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=wRPSDuPrvKQ.
I pamiętajcie – jaki kraj, takie Kuboty, które cały świat nazywa slides.
Autor wpisu: Rafał Garszczyński – tłumacz i nauczyciel języka angielskiego, doświadczony manager branży IT, doradca biznesowy, dziennikarz muzyczny.