The helter-skelter of foofaraw
Nie wiem jak wy ale ja mam słabość do językowych błyskotek (gewgaw /ˈɡjuːɡɔː/) i świecidełek (ballyhoo /balɪˈhuː/). Jednym z moich ulubionych leksykograficznych cacek jest foofaraw /ˈfufəˌrɔ/, które tłumaczy się jako bajery bądź też ozdóbki. Co ciekawe, foofaraw potrafi też zrobić niezłą słowną burzę w szklance będąc zamiennikiem wyrażenia to-do over a trifle (dosł. wiele hałasu o nic).
Foofaraw przywędrowała aż z Dzikiego Zachodu, gdzie już na początku narobiła niezłego słownego rozgardiaszu lub, jak kto woli, galimatiasu (po ang. helter-skelter /ˌhɛltəˈskɛltə/), gdyż pisownia słowa wcale nie była taka oczywista i pojawiły się m.in. takie warianty jak “fofarwa”, “forfarraw” czy “froufraw”. W hagiografii pionierów Zachodu, foofaraw pasowała jak ulał do opisu wszelkich bibelotów, ozdóbek i świecidełek, którymi handlowali komiwojażerzy. Dopiero z czasem do foofaraw przylgnęła łatka szumnego słówka, które opisywało wrzawę lub raban (brouhaha /ˈbruːhɑːhɑː/). Jakby tego było mało, niektórzy twierdzą, że słówko zostało skradzione z Hiszpańskiego “fanfarrón”, co znaczy chwalipięta (braggart /ˈbraɡɑːt/).
Słowem, niezły ancymon (ang. rascal) z tej foofaraw!
Autor wpisu i zdjęcia – Maciek Trzeciak – lektor Archibalda.